Padwa Zamość się nie zatrzymuje! Żółto-czerwoni pokonali MKS Wieluń 29:26 (16:12), odnosząc czwarte z rzędu zwycięstwo! Po raz kolejny świetny występ zaliczył Krzysztof Kozłowski.
Ekipa Zbigniewa Markuszewskiego grała nierówno. Zamościanie mieli momenty, gdy ręce same składały się do oklasków, a kibice dosłownie szaleli ze szczęścia. Zdarzały się im jednak również akcje, po których doświadczony szkoleniowiec skrywał ze złości twarz w dłoniach.
Po kwadransie gry, w której więcej było walki niż fajerwerków, Padwa prowadziła 7:6. Przed przerwą potrafiła jednak włączyć większe obroty i między 20 a 26 minutą ze stanu 8:8 zrobiło się 14:8!
Na przerwę żółto-czerwoni schodzili, prowadząc 16:12. Kto jednak uważał, że jest już po meczu, musiał srogo się rozczarować. Przyjezdni podjęli rękawicę i ruszyli do przodu, mając oparcie w skutecznych Błażeju Golańskim (9 bramek) i Krzysztofie Więcku (6 bramek). Na domiar złego już w 37 min. boisko z powodu gradacji kar musiał opuścić Jakub Kłoda. W 40 min. zamościanie prowadzili jeszcze 20:16, a przyjezdnych dwukrotnie skarcił Tomasz Fugiel. Kilka niewykorzystanych sytuacji i kapitalna postawa Dawida Galle sprawiły jednak, że w 48 min. na tablicy świetlnej pojawił się remis 21:21. Końcówka spotkania zapowiadała się więc nerwowo. Na szczęście w ostatnich minutach żółto-czerwonym ręka nie zadrżała, a do tego mocno wspierał ich Krzysztof Kozłowski, który z lamparcią czujnością bronił rzuty rywali.
Decydujący dla losów meczu moment miał miejsce w 57 min. przy stanie 24:23, gdy Padwa grała w osłabieniu. Kacper Adamczuk w swoim stylu przeciął podanie rywali i błyskawicznie uruchomił Łukasza Orlicha, który dopełnił formalności. Goście raz jeszcze rzucili się do ataku, ale tam czekał już na nich… pan profesor Krzysztof Kozłowski. Trzy punkty pozostały więc w Zamościu, choć szkoleniowiec Padwy miał spore zastrzeżenia do swoich graczy.
– Zakładaliśmy, że skoro grają zespoły sąsiadujące w tabeli, to czeka nas mecz walki i tak też było. Przed meczem i w przerwie powtarzałem zawodnikom, że największym naszym wrogiem… jesteśmy my sami. Łapiemy w końcówce głupie wykluczenie, tracąc przewagę. Ten mecz powinniśmy wygrać sześcioma, siedmioma bramkami i spokojnie go kontrolować. Niestety, jeszcze tego nie umiemy – przyznał Zbigniew Markuszewski.
Wygrana z ekipą Grzegorza Garbacza pozwoliła wskoczyć Padwie na siódme miejsce w tabeli Ligi Centralnej. A okazji, aby wspiąć się jeszcze wyżej, nadarza się już w najbliższy PIĄTEK (10.02) o 18.00, gdy zamościanie podejmą Zagłębie Sosnowiec.
KPR PADWA ZAMOŚĆ – MKS WIELUŃ 29:26 (16:12)
KPR PADWA: Gawryś, Kozłowski – T. Fugiel 4, Małecki 4, Orlich 4, Szymański 4, Olichwiruk 3, Bączek 2, K. Adamczuk 2, Mchawrab 2, Obydź 2, Puszkarski 2, Bajwoluk, Kłoda, Pomiankiewicz, Sałach.
Kary: 16 minut – 8 minut.
Czerwona kartka: Kłoda 36:40 (z gradacji kar)
Sędziowali: Miłosz Lubecki (Ustrzyki Dolne) – Mateusz Pieczonka (Krosno)
Widzów: 270.